Tydzień z życia – Majówka sztuka grillowania.

Majówka. Całe pięć dni wolnego.

Tydzień zaczął się jak każdy inny tydzień w moim roku. Czyli pójściem do pracy. Fajnie tylko dwa dni pracy i wolne do końca tygodnia. W moim przypadku dostałem w czwartek urlop, więc jest się z czego cieszyć. Zacznijmy od wtorku, bo poniedziałek to poniedziałek, nie warto o nim wspominać, dzień po niedzieli, nikt nie lubi poniedziałków. Po pracy trzeba zrobić zakupy, w sklepach pełno ludzi, nic dziwnego każdy chce się zaopatrzyć w mięsiwa, kaszanki, serki i bakłażany na środowego grilla. Mój wybór padł na Biedronkę, mam po drodze do domu.

Zaczyna się skomplikowana operacja zakupowa. Omijanie palet porozstawianych w alejkach, omijanie koszyków innych klientów, którzy postanowili swój koszyk zostawić na środku alejki i oddać się grzebaniu w regałach, lodówkach w poszukiwaniu tego jedynego najlepszego produktu, poszukiwacz (bo tak nazywam tą, specyficzną grupę klientów) przebiera, jak by złota szukał. Tak wiem, można zrobić wcześniej zakupy i nie narażać się na takie atrakcje, ale najlepsze promocje są zawsze w przed dzień czy to majówki, czy innych dni wolnych.

Po udanych zakupach i z „uśmiechem na ustach”, bo czemu by nie, przyszedł czas na przygotowanie tych mięsiw, mycie, krojenie, macerowanie i to wszystko po to, żeby cały następny dzień spędzić przy grillu. Wszystko zrobione mięsa już w lodówce nabierają smaku, to można zająć się czymś przyjemniejszym, akurat przyszła do mnie paczka z chin, a w niej termometr/higrometr na wifi. Trzeba go podłączyć i zobaczyć jak działa. Działa fajnie polecam. Końcówka dnia mija już na pełnym chillout, przecież baza w „7 days to die” sama się nie zbuduje.

Środa 1 Maj. Dzień palenia mięsa na ogniu.

To nie tak, żebym nie lubię grillowanego mięsiwa, wręcz przeciwnie, ale dla mnie wiąże się to z kolejnym logistycznym wyzwaniem. Mieszkam w bloku, więc jakoś trzeba się dostać na działkę. I tak całą moją rodzinką, obładowani plecakami, siatkami maszerujemy z buta, bo postanowiłem, że do grilowanej karkóweczki napije się piwa. Z rana jest ok. 17 stopni, więc maszeruje się fajnie, nawet nie wiadomo kiedy i jesteśmy na naszej działce RODO. Nadszedł czas, żeby powyciągać krzesła, fotele, stoły, grille, i co tam jeszcze potrzebne, aby odpoczywać w ten piękny wolny od pracy dzień. Grill rozpalony, nasze potrawy w przed dzień naszykowane skwierczą na ruszcie, słońce praży niemiłosiernie, i fajnie, tylko szkoda, że tydzień wcześniej było -4 stopnie Celsjusza, a dzisiaj mamy 28 w cieniu, ja już czuje się zmęczony.

Plan jest taki, że dzisiaj trzeba jeszcze rozłożyć nawodnienie do foliówki, bo za tydzień trzeba sadzić pomidory. Polecam, jak ktoś ma miejsce, kawałek swojego ogródka, nie ma nic lepszego niż własne pomidorki z krzaczka, to nie to samo co pomidor smakujący jak trawa z marketu. No nic, cieszmy się majówką. Karkówki, boczki, kiełbaski zjedzone piwko wypite to pora posprzątać. I znowu krzesła, fotele, stoły, grille trzeba pochować, pozamykać i z buta do domu. Do naszego mieszkanka wróciłem zmęczony, jak bym maraton przebiegł, ale nic dziwnego najadłem się pod korek. Reszta dnia jakoś zleciała na przeglądaniu internetów, graniu i oglądaniu seriali, a dokładniej „S.W.A.T” na Netflix.

Czwartek 2 Maj.

Dzień zaczął się przyjemnie kawusia, później śniadanko, do pracy nie trzeba iść, więc luzik micha się cieszy. Postanowiłem, że resztę dnia spędzę na umilaniu sobie życia i pogram w „Farming simulator 2022”. Najpierw zakupy, trzeba dokupić mięsiwa na piątek, i coś na obiady do końca tygodnia. Poszliśmy z moją żonką do biedry. Parking przed sklepem pełny w środku nie lepiej, no cóż, wchodzimy, palet jeszcze więcej niż było we wtorek, nie wiem, chyba się rozmnożyły przez ten jeden dzień wolnego, jak ich nikt nie pilnował, szybko bierzemy co nam potrzeba i uciekamy stamtąd. Resztę dnia spędzam tak, jak sobie zaplanowałem, czyli nie robiąc nic.

Piątek 3 Maja.

Wstaje, dzień zaczynam jak co dzień, czyli kawusia, budzę resztę rodzinki, bo na grilla się umówiliśmy. Pakowanie, plecaki, torby, i w drogę. O nie już nie z buta, jedziemy samochodem, wybieram abstynencję, dla jednego albo dwóch piw nie będę się męczył. Na miejscu już jest reszta rodziny od strony żony. Teściu, już odwalił za mnie karkołomną robotę i powyciągał krzesła, fotele, stoły, grille, więc ja już nie muszę. Zaglądam do lodówki, co jak co, ale trzeba schować, to co przynieśliśmy, bo znów robi się gorąco, pełna lodówka, kto to wszystko zje. Tak to jest, jak każdy przynosi, żeby nie brakło.

Szwagier już grilla rozpala i pierwsze przysmaki lądują na ruszcie. Zaczynamy festiwal jedzenia, w pierwszym podaniu lądują kiełbaski, corn dogi, pieczywo z masełkiem czosnkowym, każdy zajada ze smakiem. Jeszcze nie skończyliśmy jeść pierwszej tury, a już na grillu powoli dochodzi karkóweczka. Za jakich czas, większość ferajny odpada, zostaję tylko ja i szwagier na placu boju. Przecież się nie zmarnuje. Jak już wszyscy pojedli, czas na sprzątanie i znów trzeba chować krzesła, fotele, stoły, grille i zbierać się do domu. W drodze do auta wpadłem na pomysł, że może podjedziemy na myjkę i ochlapiemy nasz wóz, coś pyli i wszystkie samochody są pokryte żółtawym pyłem.

Dzisiaj 3 maja godzina 16:00 więc wszyscy będą na grillach siedzieć i się obżerać, ja już mam to za sobą. Ku mojemu zdziwieniu nie tylko ja wpadłem na ten wspaniały pomysł i chciałem przechytrzyć system, podjeżdżam, a tam wszystkie stanowiska zajęte, innym razem. Wracamy do domu, trzeba odpocząć po grillowaniu. Ja zajmuje swoje miejsce przy centrum dowodzenia – komputerem i coś tam sobie oglądam, żona coś tam sobie dzierga, córa czyta, tak są jeszcze na tym świecie dzieciaki, które czytają książki. Pora spać.

Sobota 4 Maj przedostatni dzień majowego weekendu.

Zaczyna się jak każdy mój dzień, od kawy. Jak już wszyscy wstali i się ogarnęli, pojechaliśmy do sklepów. Promocja w Dealz na marynowane jalapeno, więc trzeba nabyć kilka słoiczku, wspaniale smakują jako dodatek do pizzy. Na powrocie do domu zahaczyliśmy jeszcze o Action, szybkie zakupy i wolne. I tak zleciała sobota, szczerze to na niczym.

Dzisiaj mamy już niedziele 5 Maj, ostatni dzień mojej majówki.

Zaczął się dość wcześnie, 4:45 już na nogach. I co tu robić? Wiem, opisze swój weekend majowy. Ale zanim się to stanie, zaplanowany mamy dzisiaj wyjazd do Złotego Potoku na „źródełka”. Dawno mnie tam nie było, to czemu nie obrać takowego kierunku. Ojjj od ostatniego razu jak tam byłem, krajobraz się pozmieniał, sporo poprzewracanych drzew. Wcale nie znaczy, że jest gorzej, powiedziałbym, że jest nawet bardziej urokliwie. Trochę pospacerowaliśmy, po spacerku pojechaliśmy na lody do Janowa na rynek i do domu na obiad. I znaleźliśmy się w miejscu – czasie kiedy pisze ten tekst.

A teraz trochę mojej oceny tych pięciu dni. Jak mam być szczery, to odpoczynek przyniosła mi dopiero niedziela, jak i psychiczny tak i fizyczny, wiem jedno, ze za rok trzeba gdzieś wyjechać. Z żoną, już zaplanowaliśmy, że za tydzień w niedziele trzeba odwiedzić Bobolice, też dawno mnie tam nie było, praca dom – dom praca i tak wkoło, nie chce się nigdzie ruszać. Może moje postanowienie, że co tydzień, chce wrzucać na mojego bloga, tego typu felieton „Tydzień z Życia” zmotywuje mnie do działania i odwiedzania ciekawych miejsc. Mam nadzieje, że uda mi się, jak znajdę czas, opisywać te miejscach, poświecić im cały wpis i zamieszczać w tygodniu. To tyle wystarczy tych moich wylewów, związanych z weekendem majowym. Pora coś obejrzeć i kłaść się spać jutro do pracy, przede mną kolejny tydzień wyzwań.

Życzę miłego i spokojnego tygodnia do zobaczenia w niedziele.

Możesz również polubić…

guest
0 komentarze
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments