Przetworów nadszedł czas.

Przetworów nadszedł czas.
Przetworów nadszedł czas.

Sierpień – pora na przetwory.

W naszych kanalarzach na pierwszej stronie widnieje już napis sierpień, do końca lata jeszcze trochę zostało czasu, ale jest to dobra pora, żeby zabrać się za przetwory na zimę.

Różnego rodzaju kiszonki, marynaty, dżemy, marmolady, suszone owoce, to wspaniały sposób na zachowanie lata w słoiku. Mamy sezon w pełni na pomidory, no nie tylko na pomidory, ale w momencie pisania, akurat robimy z Żoną sok pomidorowy z naszych własnych zbiorów. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się tego, ale w tym roku nasza mała foliówka na działce wydała spore plony.

Pomidorów zjadamy na kilogramy, oczywiście mnie to odpowiada, uwielbiam pomidory w każdej postaci. Codziennie rano na śniadanie, musi być sałatka z pomidorów, wystarczy pokroić, dodać cebulkę, posolić, dodać pieprzu, i można zacząć dzień w pełni naładowany witaminami.

My tu gadu-gadu a chce się z Wami podzielić, tym co już mam, a co chce jeszcze zamknąć na jesienno – zimowe dni.

Smaczne marynowane grzyby.

A więc tak, zacznę od kurek, bo już pierwsza partia ok. kilograma stoi w mojej spiżarni i czeka na konsumpcję. Mam nadzieje, że w tym roku pojawią się w lasach grzyby, bo jak na razie w moich rejonach totalna lipa.

A poluje na podgrzybki. To wspaniały grzyb i do marynaty i do suszenia. Jego mocny esencjonalny smak nadaje potrawą niepowtarzalnego smaku. Według mnie zupa grzybowa na święta to tylko z podgrzybka jakoś prawdziwek nie daje takiej radości, jest mniej esencjonalny.

Smacznym grzybem do marynaty jest opieńka miodowa, ale obecnie nie mogę na nią trafić, jest, ale jakieś pojedyncze sztuki. Miałem swoją miejscówkę gdzie rosły całymi kępami, ale ktoś postanowił wyciąć las.

Ojjjj, jakie było moje zdziwienie, wybrałem się na grzybobranie w moje tajne miejscówki, to było ok. dwóch sezonów temu, uradowany, że nazbieram, jak nic z dwa kosze opieńki, a tu moim oczom ukazuje się zdewastowany las. Z ziemi wystają korzenie, ziemia zorana maszynami, ktoś postanowił prowadzić „gospodarkę leśną”. Mam 42 lata, od dziecka z rodzicami jeździłem w tamto miejsce na opieńkę. Co komu przeszkadzał las, a wiem, że to był teren państwowy. Co zrobić u nas jest moda na wycinanie drzew, chyba jakiś nowy trend. Konkludując opieńki brak i raczej nie ma się co spodziewać, ze w tym miejscu jeszcze kiedykolwiek wyrośnie.

Uwielbiam też marynowane rydze, ale jakoś nie trafiam na tego smacznego grzyba w ilości, żeby można było go zachować w słoiczku.

Ogórkowe szaleństwo.

Co dalej. Mam już zrobione ogórki w chili, czekają mnie jeszcze do zrobienia ogórki kiszone, konserwowych nie robimy, w tamtym roku trochę przesadziliśmy i sporo zostało, to samo z papryką konserwową. Spokojnie, jak dobrze są słoiki zamknięte, to dwa sezony postoją.

Z ogórków będę jeszcze robił tak zwane „kanapkowe”. Coś wspaniałego, dwie kromki jakaś własna wędzona szyneczka albo polędwiczka, i do tego ogórek o smaku kurkumy. A jeszcze koniecznie, dobra musztarda. Nie ma nic lepszego na poranne śniadanie w pracy jak taka kanapka.

Zapomniałbym, z ogórków jeszcze będą korniszonki, takie malutkie w pełnym occie. Doskonałe do sosów, zaostrzają smak. Na święta mięsiwa, pasztety bez sosu tatarskiego popsułyby cały klimat.

Maliny, buraki, leczo i salsa.

Moja szanowna Małżonka już zasiliła naszą spiżarnię sokiem z malin. Herbata z malinami, wyobraź sobie, że wracasz do domu, na dworze trzaskający mróz, sypie śniegiem, a ty z kubkiem tego wspaniałego wywaru z liści, delektujesz się, czytając „Władce Pierścieni Powrót Króla” tom 3.

Buraki, a dokładniej ćwikła, jak tylko trafie na dobre buraki to obowiązkowo trzeba będzie kilka słoików zrobić. Przydałoby się tez zamarynować, takie małe zgrabne buraczki.

Nie można zapomnieć o leczo, wystarczy podsmażyć kiełbasę, dodać domowe leczo i mamy obiad. Po pracy jak nie ma się pomysłu co zjeść, jest to idealny wybór.

Od pewnego czasu moja Żona przygotowuje na zimę kilka słoików salsy. Oczywiście na ostro. Powiem szczerze, ile to radości w zimne i ponure dni sprawia, wciągniecie takiego słoiczka wraz z mini tortillami. Zasiąść wieczorem przez dobrym filmem i miseczka salsy w ręku, wszystkie troski dnia odchodzą w zapomnienie.

Kapusta kiszona – niebo w gębie.

Nie ma to jak własna kapucha kiszona. Ten smak jest niepowtarzalny, nie da się kupić nigdzie w sklepie, a może ja nie wiem gdzie zakupić kapuchę, żeby smakował kapustą. W sprzedaży są jak ja to nazywam – substytuty kapusty kiszonej.

Ta pozycja jest obowiązkowa w przygotowaniach przetworów na zimę. Bigos z takiej kapuchy pozostaje w pamięci przez cały rok. Surówka z marchewką i cebulka do rybki, nie ma nic lepszego. Szkoda, że nie mam na tyle miejsca, żeby przygotować jej na cały rok, i cieszyć się tym smakiem.

Co roku planuje przygotować własne papryczki jalapeño w zalewie. I nie wychodzi, trzeba je kupować. Nie powiem, zjadamy tego sporo co roku. Jak nie na pizze to do jakiejś sałatki. Ostatnio odkryłem, że fajnie pasują do gyrosa. Mięso, jalapeño, ketchup, cebulka, ogórek, kapusta, majonez. Naprawdę fajnie zaostrza smak mięsa. Tak wiem, przyprawa gyros już jest ostra, ale to inny smak ostrości, uwierzcie mi, bo prawdę mówię.

Cydr – napój bogów.

W tym roku postanowiłem zrobić cydr. Ale mam dwie obawy, czy mój dostawca jabłek będzie miał jabłka, ponieważ w tym roku przymrozki zniszczyły sporo upraw rolnikom. I czy podczas refermentacji nie rozerwie butelek. Już robiłem cydr, ale wytrawny, a że jestem koneserem słodkiego cydru, postanowiłem spróbować go przygotować. Nie mam doświadczenia z takimi trunkami i obawa jest. Podczas refermentacji dodaje się cukier, ale cukier też jest w płynie. Zobaczymy, co się może stać, najwyżej będzie trochę sprzątania.

To jak już jesteśmy w temacie umilaczy dnia, to nie można zapomnieć o winie, czerwonym z jeżyn. Przeglądając oferty pobliskich rolników, w odniesieniu do jeżyny, powiem szczerzę, że cena odstrasza 20 zł na kilogram to sporo. To jest moja opinia, że sporo jak chodzi o zakup na wino.

To tyle, jeżeli chodzi o tegoroczne przetwory, podejrzewam, że w międzyczasie dojdzie jeszcze sporo pomysłów co by tu zachować na zimowe dni. Pod koniec roku czeka mnie jeszcze wędzenie mięsiw, większość tego, co jest na rynku do kupienia, nie nadaje się do jedzenia. Nie ma jak swojska szyneczka czy schabik. Nie wspomnę o kiełbasie, jałowcowa, czosnkowa, paprykowa, niebo w gębie. Wędzony ser to rarytas do kolacji, zwłaszcza z własną żurawiną.

Tyle pyszności a tak mało czasu na to wszystko. Kiedy to wszystko zrobić. Nieraz się śmieję, że praca przeszkadza w gotowaniu, nie powiem, lubię dobrze i smacznie zjeść. Tylko gdyby nie ta praca nie byłoby co i gdzie gotować. Więc trzeba jakoś to godzić.

Próbuje prowadzić tego bloga, wrzucać to, czy tamto, ale dzień jest za krótki.

Pozdrawiam was serdecznie i do następnego.

Możesz również polubić…