Wakacje z czworonogiem — Rowy
Spis treści
Słowem wstępu
Witam, dawno nic nie pisałem, a dokładnie od 2 miesięcy. U mnie to norma, brak czasu, ogólna niechęć, czy jak to tam można inaczej nazwać. W sierpniu wrzuciłem na bloga kilka porad odnośnie do moich kulinarnych pasji, a raczej kilka pojęć kulinarnych. Od tego czasu trochę się działo, wakacje, przetwory na zimę, wysyp grzybów, praca i dom. Może moją opowieść zacznę od wczasów z moją rodziną.
Pojechaliśmy w tym roku do miejscowości zwanej Rowy. Urokliwa nadmorska wieś, ale niestety powiedziałbym, że trochę niedoinwestowana. Już pędzę z wyjaśnieniem moich obserwacji. W tym roku postanowiliśmy wynająć cały domek, a co trochę prywatności zawsze się przyda. Nasz wybór padł na „Domki nad Morzem Pod Sosnami”, co mogę powiedzieć Polecam!!! Czysto, miło, domek jest wyposażony, we wszyto co potrzeba. Przyjęła nas Pani, która zawsze jest chętna do pomocy czy udzielenia informacji co, gdzie, kiedy. „Nie jest to lokowanie produktu”. Co najważniejsze akceptują zwierzęta, co dla nas jest zawsze priorytetem.
Droga nad morze przez las
Teraz trochę ponarzekam, do plaży mieliśmy ok. 1 km drogi przez piękny sosnowy las. I wszystko byłoby idealne, ale po zmroku to tylko z latarką. Gmina nie zadbała o wczasowiczów, nie oświetliła ścieżki. Poza tym samo wejście na plaże tez pozostawia sporo do życzenia, ponieważ trzeba wdrapać się na wydmę, która taka mała nie jest. Schody oczywiście są, ale nikt ich nie czyści z piachu, więc wydma je pochłonęła. Mówię o plaży dla psów, bo w naszej rodzinę jest jeden czworonóg, notabene już kiedyś chyba o nim wspominałem. Z innych kąpielisk nie korzystaliśmy, ponieważ przy wejściu wiszą tabliczki z przekreślonym psem. Było tak, jak byłem w tym roku w sierpniu, może już ich nie ma po wyroku sądu, który odbił się głośnym echem wśród psiarzy. Dopowiem od siebie, że potrzebne było takie orzeczenie, pies to też członek rodziny.
Plaże w Rowach są naprawdę urokliwe, szerokie, piaszczyste, nie zabraknie miejsca na rozbicie parawanów. Tak parawanów przecież to nasz narodowy sport, co roku odbywają się konkursy/zawody kto pierwszy zajmie jak największy teren pod swoje obozowisko :).
Czy w Rowach kierowcy przestrzegają przepisów drogowych
W pierwszy dzień tym dniem była sobota, poszliśmy do centrum miasteczka coś zjeść na obiadokolacje. Cały dzień na suchym prowiancie, a już mieliśmy upatrzone miejsce, w którym serwują fląderkę z lokalnego portu.
Do przejścia od naszego ośrodka wypoczynkowego był spory kawałek drogi, ale uważam, że to akurat dobrze, przed posiłkiem człowiek zgłodnieje, a po obżarstwie będzie miał gdzie spalić kalorie. Na głównej ulicy panuje spory ruch samochodów, więc trzeba uważać, są co jakiś czas przejścia dla pieszych, ale zauważyłem, że kierowcy tym się zbytnio nie przejmują. Czekasz i czekasz i nikt się nie zatrzymuje, wymusić?, jest to ryzykowne, ale sprzedam wam patent, wystarczy, wyjąc komórkę, skierować na samochody jak by się nagrywało i od razu zaczynają hamować z piskiem opon.
To jeszcze nic, doszliśmy do centrum Rowów, moim oczom ukazał się znak drogowy informujący, że wjeżdża się w strefę zamieszkania, znacie taka tablice, przedstawiająca człowieka, dziecko z piłką na niebieskim tle. Myślę sobie, będzie bezpieczniej, przecież pieszy ma zawsze pierwszeństwo. Ależ się myliłem, przez cały pobyt nie raz zdarzyło się, żeby przejść na druga stronę, musiałem przyspieszać tępa, bo kierowcy nawet nie zwalniali, miałem wrażenie, że co nie którzy, to polowali na turystów. Ograniczenie 20km/h to oczywiście mit. I tu pojawia się moje pytanie, gdzie Policja, ani razu nie spotkałem pieszego patrolu. Raz, widziałem jak główną ulicą, przejechał oznakowany radiowóz.
Pierwsza restauracja w dzień przyjazdu
Udało się, dotarliśmy do smażalni pod nazwą „Smażalnia Ryb Klipper Rowy”. Nie powiem, ciężko było znaleźć miejsce o godzinie 18, wypatrzyliśmy jeden wolny stolik na końcu sali, więc co prędzej go zajęliśmy. Zamówiłem trzy fląderki w zestawie z frytami i surówką oraz łososia z takim samym zestawem dla Córy. Z góry mówię, na sali nie ma obsługi, nikt nie podejdzie i nie zbierze zamówienia, trzeba samemu zamówić, jak i odebrać zamówioną strawę. W każdym lokalu, którym byliśmy, tak było.
Przytargałem do stolika nasze zamówieniem, nie powiem porcje spore, ja co lubię zjeść, najadłem się pod korek. Smak wysieliśmy, ryba idealnie wysmażona, soczysta w środku, wydaje mi się, że smażona na oleju nie na fryturze. Nie było czuć stęchlizny starego oleju, z czystym sumieniem mogę polecić. Frytki z ziemniaka, nie mrożona mąka ziemniaczana. Surówki świeże jak by je dopiero ktoś zrobił i nałożył na talerz. Mówię tu o obu zamówionych rybach, jak zjadłem moją flądrę, dokończyłem łososia po Córce, nie była w stanie zjeść całej porcji. Takim sposobem, zakończyłem, jak i moja rodzina, dzień zmagań kulinarnych.
Smaczna przekąska
Miała być jeszcze fiszka, w drodze powrotnej, są to szproty smażone w cieście, ale niestety nie było już gdzie upchnąć.
Oczywiście tez spróbowałem tego specjału, ale już nie pamiętam, jaki to był dzień, powiem, że naprawdę jako zakąska bardzo dobre.
Niedzielny obiad nad morzem
W Niedziele nasze pragnienie spożycia ciepłego posiłku skierowały nas do restauracji „u Mieszka Rowy”. Niedziela więc obowiązkowo zamówiłem rosół, do tego wleciał jeszcze schabowy z ziemniakami i surówką. Moja Żona zamówiła sobie dorsza w zestawie. Co tu dużo mówić niedzielny obiad był smaczny. Ale to nie ostatnie odwiedziny w tym miejscu. Pamięć już nie taka, więc powiem, że gdzieś w połowie tygodnia jeszcze raz gościliśmy się „u Mieszka” i zamówiliśmy spaghetti oraz kluski śląskie z karkówką w sosie borowikowym. Spaghetti nie jadłem, więc nic nie mogę powiedzieć czy mnie by smakowało, ale opinia była, że jest dobre, za to moja karkówka w sosie borowikowy bardzo przypadła mi do gustu. Mięsko uduszone idealnie, samo rozpływało się w ustach, w połączeniu z sosikiem, który był naprawdę z borowików, które tez wchodziły w skład dania, można śmiało polecić.
Piwko do golonki
W tygodniu wybraliśmy się na obiadokolacje do restauracja „Bosmańska”, naszła mnie ochota na golonkę. Powiem tak, solidna porcja, kawał smacznego mięsa, dobrze przyrządzonego. Golonka była w zestawie z frytkami, nie podołałem temu wyzwaniu, frytki i surówki zostały. Jak się dowiedziałem, golonka warzyła kilogram po przygotowaniu. Jedynie, na co mogę narzekać, to jak dla mnie mało chrzanu i musztardy. Nie spytałem, czy dostane więcej, to moja wina, podejrzewam, że nie byłoby problemu. Moja Żona i Córka zamówiły rybę i stripsy z frytami, halibut był smaczny, jak i Córki stripsy, jedynie, do czego można się przyczepić, to nie podeszły nam surówki. Ale golona smaczna, polecam, gwarantuje, że nikt nie wyjdzie głodny z tego lokalu.
Coś co nie smakowało
W jeden dzień poszliśmy do pewnej restauracja na placka po węgiersku, rybę, i polędwiczki z kurczaka podane z frytkami. No niestety trzy dania zamówione i wszystkie trzy nie były smaczne, dało się to zjeść, ale jak można zepsuć polędwiczkę z kurczaka, żeby była twarda jak kapeć. Sos do placka, pokuszę się o stwierdzenie, że z torebki jako szybkie danie. Oczywiście mięsa sporo, ale sos, nie jadalny. Ryba też sucha, podejrzewam, że wszystko leży w podgrzewaczach i czeka na klienta, a powinno być na odwrót, to ja jako klient powinienem czekać na danie.
Gdzieś tak po drodze była też pizza, ale co tu dużo mówić pizza jak pizza, zjeść, zapomnieć. Najlepsza domowa.
Najsmaczniejszy Burger jakiego jadłem
Nadszedł czas na burgera „Red Burger Rowy”, oceny w Google wysoko 4,9. i powiem, że nie są wcale a wcale przekłamane. Wyśmienity, naprawdę jesz ze smakiem. Wzięliśmy na wynos, nie było miejsca, żeby spożyć te dary na miejscu, Pani spakowała nasze zamówienie ze szczególną starannością, po dotarciu na miejsce konsumpcji wyglądały tak samo idealnie.
Opisze mojego, zamówiłem z podwójnym mięsem, serem i bekonem, do tego ostry sos. Bułka chrupiąca, nie rozleciała się pod wpływem wilgoci. Wysmażenie mięsa idealne, jak to mówię, nie zabili wołowiny, soczysta, rozpływała się w ustach. Właśnie na takie mięsiwo liczę, jak zamawiam burgera. Ser podpiekany, idealna konsystencja. A bekon wysmażony na chrupiący, właśnie taki jaki powinien się znaleźć w burgerze. Wydaje mi się ze sos, była to mieszanka pomidorów z papryką, chyba jakiś kraftowy wyrób, chyba ze się mylę to naprawdę dobrze dobrany. Sos dobrze komponował się z całością, nie zdominował reszty smaków. Była też kapka majonezu i czerwona cebulka. Z całego serca polecam ten lokal, burgery tworzone z pasji nie na masówkę. Na tym zdjęciu burger po podróży ok. 1,5 km prezentuje się, wymielicie, co ważne cieplutki i ogromny.
Jeżeli chodzi o dania obiadowe, to koniec. Oczywiście były międzyczasie jakieś gofry lody, ale ja nie jadam takowych smakołyków, to nie będę o nich pisał. I też nie szukałem, powiem szczerze polecanych miejsc z takim jedzeniem.
Koniec
A zapomniałbym, był też rejs statkiem, co ważne mogliśmy zabrać naszego najmniejszego członka rodziny na pokład. Statek piracki, więc nasz Riko robił za papugę.
Tegoroczne wakacje uważam za udane, nawet powiem, że bardzo udane. Miejscowość Rowy, jest naprawdę urokliwym miejscem. Co do podroży z psem, to jest plaża przeznaczona właśnie dla nich. Ani razu nie spotkałem się, żebym nie mógł wejść z Riko „maltańczyk” do jakiegoś lokalu.
Podsumowując, polecam spędzić w Rowach wakacje, nie będziecie się nudzić, każdy znajdzie coś dla siebie.